frames4

Jeszcze przed świętami wpłynęła na konkurs kolejna relacja z imprezy. Napisana z nieco innej perspektywy, ale również niezwykle nas radująca. Cieszymy się, że niezależnie od charakteru każdy może odnaleźć się na Pionku.

 

Krótka historia o tym, jak para introwertyków postanowiła wybrać się na Pionka

To był najbardziej szalony wyjazd ostatnich tygodni. Wymarzony, wyczekiwany, miał duże szanse nie dojść do skutku, bo kilka dni przed Pionkiem uszkodziłam samochód. Na szczęście udało się uprosić lakiernika, żeby skończył naprawę na sobotę, Pionkową sobotę. Do Gliwic wraz z mężem wyruszyliśmy więc prosto z warsztatu.

Nie obyło się oczywiście bez przygód – najpierw dotarliśmy do innej szkoły z halą sportową, znajdującej się na tej samej ulicy. Potem, już pod właściwą halą, kwadrans szukaliśmy miejsca parkingowego. Następnie obeszliśmy cały budynek dookoła, sprawdzając wszystkie (a było ich pewnie z 10…) drzwi po kolei, aż w końcu udało nam się znaleźć właściwe.

I wreszcie jesteśmy!

W ramach tego przydługiego wstępu powinnam jeszcze zaznaczyć, że razem z mężem jesteśmy typowymi introwertykami – lubimy ludzi, ale delikatnie rzecz biorąc przeraża nas nawiązywanie nowych znajomości oraz tłum obcych ludzi.

I właśnie dlatego na początku Pionek wywołał w nas totalnie skrajne emocje, od „o matko, ile tu ludzi, uciekajmy”, aż do wzięcia w ręce tylu gier planszowych, ile dałam radę unieść w celu wypożyczenia ich i wypróbowania. Na szczęście mąż – mniej emocjonalna strona naszego związku – ostudził moje zapały i zaprowadził mnie na stoisko Phalanx, do gry, w którą chciałam zagrać już od bardzo dawna – „Świat Dysku: Ankh-Morpork”. Chwila niepewności i znaleźli się nie tylko partnerzy do gry, ale także przemiła osóbka w kapeluszu czarownicy, która ekspresowo wytłumaczyła nam zasady gry. W efekcie, grając Smokiem Herbowym Królewskim, błyskawicznie wszystkich ograłam i zakochałam się w grze. Szybko udało mi się namówić męża do jej zakupy, ruszyliśmy więc na giełdę gier używanych. Niestety, poszukiwane przez nas tytuły nie zostały odnalezione na giełdzie.

Wróciliśmy więc do wypożyczalni, chcąc wypróbować „Tajemnicze Domostwo”. Plany na szczęście pokrzyżował nam przesympatyczny „pomarańczowokoszulkowiec”, który stwierdził, że szkoda naszego czasu na czytanie instrukcji, skoro w tę samą grę można zagrać na stoisku Portalu, gdzie na pewno ktoś wytłumaczy nam zasady. Tak też zrobiliśmy. Efektem było rozegranie świetnej partii w „Tajemnicze Domostwo”, a następnie zmierzenie się z „Dziedzictwem: Testamentem Diuka…”, który nie przypadł nam do gustu.

Następnie ruszyliśmy do stoiska Lucrum Games, aby rozegrać partię w „Przebiegłe wielbłądy”. Ekipa do gry znalazła się oczywiście błyskawicznie i świetnie się bawiliśmy, obstawiając, który wielbłąd pierwszy dotrze do mety.

Kilka godzin grania zakończyliśmy zakupami. Odebraliśmy pieniądze za gry, które udało nam się odsprzedać, następnie kupiliśmy „Świat Dysku” i zadowoleni wróciliśmy do domu.

Podsumowując: Pionek do impreza dla wszystkich, nawet dla takich totalnych introwertyków jak my. Można zrobić sobie kilkugodzinny spacer od stoiska do stoiska, gdzie przedstawiciele wydawnictw tłumaczą zasady i na pewno szybko zorganizują nam ekipę do gry. Bardzo duży plus za nienachalne funkcjonowanie wydawnictw na Pionku, dla nas to świetna sprawa!

Pionek to impreza dla wszystkich także z innego powodu. My jesteśmy graczami początkującymi, graliśmy w parę tytułów, ale planszówki to nie jedyne nasze zainteresowania, nie mamy też zamiaru przebudowywać mieszkania dlatego, że gry planszowe nie mieszczą się w szafie. Bawiliśmy się jednak na Pionku tak samo dobrze, jak wytrawni gracze i jak gracze zupełnie zieloni w temacie.

Kończąc tę obszerną recenzję, muszę powiedzieć, że Pionek ten był naszym pierwszym, ale na pewno nie ostatnim! Zaowocował nowymi grami w kolekcji i obszernymi internetowymi zakupami już po powrocie do domu. Zdecydowanie chcemy Pionka częściej!

Agnieszka

    Your email address will not be published. Required fields are marked *

    Name *
    Email *
    Website